ruszyli w dalszą drogę.<br> Wypogodzone niebo skrzyło się milionem gwiazd. Ziąb<br>późnojesiennej nocy, a może nadmiar emocji sprawiły, że zęby<br>szczękały im głośno i dreszcze przebiegały po ciele. Dla<br>rozgrzewki szli przyspieszonym krokiem drogą polną, która<br>prowadziła ich znów w las. Wkrótce leśne poszycie zgęstniało,<br>pojawiły się krzaki wikliny. Graniczna rzeka.<br> Przypadli pod krzakiem, z płaszczy zrobili namiot, światło<br>latarki skierowali na mapę.<br> - tak, wszystko się zgadza - wyszeptał Wojciuch. - Las<br>kończy się, obok płynie rzeka - pokazał palcem. - A więc to<br>już granica!<br> Odczekali jeszcze chwilę, potem ostrożnie, na palcach,<br>cicho jak koty czające się na swą ofiarę, pokonywali zarośla.<br>Już byli