się do instrumentu w obecności Gawryłowicza i panny Wypych, nie mówiąc już o wykonaniu pierwszych akordów. <br><br>Stałem przed komisją egzaminacyjną cały roztrzęsiony, patrzyłem na odrapany tynk budynku ZUS-u za oknem, byle tylko nie w oczy panny Wypych, i rubaszny, ironiczny uśmiech Gawryłowicza, stałem całkiem bezbronny wobec uśmiechu Gawryłowicza i sadystycznego gniewu panny Wypych. <br>Wyobrażałem sobie, że kiedy tylko usiądę na czarnym obrotowym krześle, otrzymam bolesne uszczypnięcie od Gawryłowicza, zaraz po nim uderzenie pięścią w plecy od panny Wypych, że kiedy położę ręce na pianinie, nagle z całą siłą opadnie na nie wieko, odcinając mi palce, które, zamknięte pod czarnym wiekiem