w nocy, kapitana, niestety, nie ma, załatwia różne formalności na lądzie. Ja muszę się żegnać. Dalsza część programu z "Ocean Life", dla odmiany w Tokio...<br> Ustaliliśmy, że "Ocioszyński" przywiezie mi żywność i sprzęt na dalszą żeglugę, gdy zawinie tu następny raz. Załoga, w której niestety nie będzie już Bolesława, ponieważ schodzi na urlop, zajmie się załadunkiem i przewozem. Moja sprawa, by wszystkie te rzeczy zostały w Polsce zakupione, przepchnięte przez cło i dostarczone na statek.<br> Żegnam się już, gdy nagle ktoś z załogi "Ocioszyńskiego" pół żartem, pół serio rzuca:<br> - Panie Andrzeju, co się będzie pan mordował i marzł w tej Japonii