niego 400 złotych (po 100 dla Marczaka i Rutkiewicza, a 200 dla Dobieckiego). Ponieważ żona wpłaciła, został od razu zwolniony.<br>Świadków podobnie zeznających przewinęło się przed sądem jeszcze kilku. Jeden na przykład twierdził, że zatrzymano go aż 69 razy. Jeśli miewał przy sobie 20-50 złotych, był zwalniany, jeśli nie - siedział 48-60 godzin. Jeśli aresztowano go na Pradze, "należał" do Rutkiewicza i jemu się opłacał, w Warszawie lewobrzeżnej płacił Marczakowi.<br>W czasie jednej z przerw Dobiecki wyrwał z rąk teczkę z rysunkami znanemu karykaturzyście Jotesowi (Jerzemu Szwajcerowi), wołając, że nie życzy sobie, by go rysowano. Po interwencji dziennikarzy, którzy zagrozili