Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
otwarte okienka wdzierał się na strych przejmujący chłód.

Gdy tak czekaliśmy na nieuniknione wyłamanie wrót i wtargnięcie czarnosecińców, na ścieżce prowadzącej z domu do bramy ukazał się doktor Jakub. Szedł z odkrytą głową, w futrze narzuconym na ramiona i człapiąc kaloszami po błocie, zbliżył się do bramy. Spokojnym ruchem zdjął skobel przytrzymujący zaporę i otworzył jedno skrzydło bramy. Matowy blask dnia ślizgał się po gładkiej łysinie i lśnił na złotej oprawie okularów. Napastnicy odruchowo cofnęli się i jak gdyby stracili kontenans na widok bezbronnego starca. Ktoś z daleka rzucił kamieniem, lecz chybił.

Korzystając z chwilowej ciszy doktor Jakub przemówił drżącym głosem
otwarte okienka wdzierał się na strych przejmujący chłód.<br><br>Gdy tak czekaliśmy na nieuniknione wyłamanie wrót i wtargnięcie czarnosecińców, na ścieżce prowadzącej z domu do bramy ukazał się doktor Jakub. Szedł z odkrytą głową, w futrze narzuconym na ramiona i człapiąc kaloszami po błocie, zbliżył się do bramy. Spokojnym ruchem zdjął skobel przytrzymujący zaporę i otworzył jedno skrzydło bramy. Matowy blask dnia ślizgał się po gładkiej łysinie i lśnił na złotej oprawie okularów. Napastnicy odruchowo cofnęli się i jak gdyby stracili kontenans na widok bezbronnego starca. Ktoś z daleka rzucił kamieniem, lecz chybił.<br><br>Korzystając z chwilowej ciszy doktor Jakub przemówił drżącym głosem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego