powierzchnia morza ścieliła się w dole w nieskończoność, a w dali majaczył już zarys polskiego wybrzeża. z gwałtownością porywistego wodospadu, nieskrępowane zwałami chmur promienie dziennego światła zalały natychmiast zieloną kabinę MiG-a.<br>Szybkie spojrzenie wokół, rutynowy przegląd otaczającej maszynę przestrzeni powietrznej i jeszcze zamaszyste spojrzenie w dół, płasko odbite od skrzącej się łuską fal i drażniącej źrenice powierzchni.<br>Coś nie tak!...<br>Jeszcze jedno spojrzenie. Jeszcze raz, lecz szerzej, dokładniej, uważniej, dłużej... i wciąż ten jakiś dziwny, dokuczliwy, dający znać o sobie, drażniący niepokój. Jakby w polu widzenia znalazło się nagle coś nowego, jakby coś zupełnie innego, odmiennego, coś, czego dotychczas nie