półnadzy, starzy, siwi i zupełnie młodzi, dęli w piszczałki, drewnianymi palcami, podobnymi do nie dopalonych korzeni, postukiwali, drapali, gładzili skórę bębnów, które gadały basem. Istvan wzdrygnął się, nagle dostrzegł zapadłe powieki, puste oczodoły albo oczy otwarte szeroko, prosto w jaskrawy blask słońca, oczy o zbielałej, umarłej źrenicy.<br>- Popatrz - szarpnął dziewczynę - ślepi... Cały tłum, aż do tamtych drzew, to sami ślepcy.<br>- Co tu się dzieje? - szeptała zalękniona.<br>- Nic groźnego - odezwał się za nimi Ram Kanval, który ich właśnie odnalazł - prostytutki przyszły złożyć petycję, by wstrzymano wykonywanie dekretu o wysiedleniu ich ze stolicy. Teraz nie wolno im uprawiać zawodu bliżej niż dwadzieścia pięć