z gimnazjum, mała pędziła ze skargą: <br>- Mama nie pozwoliła bawić się w gospodarstwo, kazała biegać w ogrodzie... <br>Składała usta w podkowę. Adam wszakże - wbrew oczekiwaniu - bynajmniej nie wpadał w gniew. Przeciwnie, rozjaśniał się, dopytując: <br>- Ach, tak: mama kazała? Mama przyszła sama do ciebie i kazała? <br>Otrzymawszy potwierdzenie, dodawał sentencjonalnie: <br>- Trzeba słuchać się mamy, trzeba być grzeczną dziewczynką. <br>Do obiadu, który następował później, Róża przychodziła ze wzrokiem błyszczącym żółto, uśmiechnięta. Nie witała się z mężem, siadała <page nr=126> i bębniąc palcem po stole patrzyła w swoje bezkresy. Adam chrząkał, zagadywał, Marta kręciła się na krzesełku, czekając, kiedy wreszcie zostanie wyjaśnione, kto ma rację: tatuś czy