Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
fajki to pożyczka, oddam, kiedy będę miał swoje.
- Ty co?
Robisz mnie w konia?
- A to niby dlaczego?
Mówię, jak jest, i tyle.
- Albo z ciebie farmazon jebany, albo...
Nie kapuję.
- Co tu kapować?
Tak ma być i szlus.
- Zaraz, zaraz.
Coś mi tu śmierdzi, panie ten.
- A co ma śmierdzieć, panie ten?
Prosta rzecz.
Ludzie ze mną dzielili się chlebem, no i żyję, jak widzisz, do tej pory.
Jasne?
- Pokręcił głową, parsknął, wzruszył ramionami: - Niech ci będzie.
Twoja wola, panie ten.
Każdy ma swojego zajoba.
Chcesz to zapal.
Tu po żarciu wolno ćmić.
Podając mi ogień przyjrzał mi się w
fajki to pożyczka, oddam, kiedy będę miał swoje.<br>- Ty co?<br>Robisz mnie w konia?<br>- A to niby dlaczego?<br>Mówię, jak jest, i tyle.<br>- Albo z ciebie farmazon jebany, albo...<br>Nie kapuję.<br>- Co tu kapować?<br>Tak ma być i szlus.<br>- Zaraz, zaraz.<br>Coś mi tu śmierdzi, panie ten.<br>- A co ma śmierdzieć, panie ten?<br>Prosta rzecz.<br>Ludzie ze mną dzielili się chlebem, no i żyję, jak widzisz, do tej pory.<br>Jasne?<br>- Pokręcił głową, parsknął, wzruszył ramionami: - Niech ci będzie.<br>Twoja wola, panie ten.<br>Każdy ma swojego zajoba.<br>Chcesz to zapal.<br>Tu po żarciu wolno ćmić.<br>Podając mi ogień przyjrzał mi się w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego