Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
i prosić ją, by wezwała karetkę. Nagle poczuła paraliżujący ból dolnych partii ciała. Upadła. Po chwili nastąpił poród.
Ręką oderwała pępowinę, a następnie doczołgała się do stodoły. Dziecko nie płakało, widziała jednak, że oddycha i porusza się. Owinęła je w skafander, żeby nie zmarzło. Potem przebrała się. Zakrwawione figi i spodnie od dresu rzuciła w kąt stodoły.
- Naraz zobaczyłam, że w domu zapaliło się światło i ktoś wyszedł na podwórko. To był mój mąż. Przestraszyłam się, że ukarze mnie za to, co zrobiłam, przecież wielokrotnie mi groził wypędzeniem z domu. Odruchowo chwyciłam zawiniątko z dzieckiem i ukryłam je w słomie - zeznała w czasie
i prosić ją, by wezwała karetkę. Nagle poczuła paraliżujący ból dolnych partii ciała. Upadła. Po chwili nastąpił poród.<br>Ręką oderwała pępowinę, a następnie doczołgała się do stodoły. Dziecko nie płakało, widziała jednak, że oddycha i porusza się. Owinęła je w skafander, żeby nie zmarzło. Potem przebrała się. Zakrwawione figi i spodnie od dresu rzuciła w kąt stodoły.<br>&lt;q&gt;- Naraz zobaczyłam, że w domu zapaliło się światło i ktoś wyszedł na podwórko. To był mój mąż. Przestraszyłam się, że ukarze mnie za to, co zrobiłam, przecież wielokrotnie mi groził wypędzeniem z domu. Odruchowo chwyciłam zawiniątko z dzieckiem i ukryłam je w słomie&lt;/&gt; - zeznała w czasie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego