k nam priszoł</> - oznajmił dróżnik. - <foreign>Nu, pokażi towariszczu komandiru, kak ty ludiej pozdrawlajesz.</><br>Chłopiec ukłonił się głęboko. Strzelił przy tym obcasami.<br>Oficer z zaciekawieniem przyglądał mu się długą chwilę.<br>- Twój <foreign>bat'ko</> u cara służył?<br>- <foreign>Nikagda</> - odparł chłopiec.<br>- <foreign>Nu, kak ty etomu nauczyłsa?</><br>- <foreign>Doma.</><br>Mariuszek zerkał zza płotu, chwila robiła się sposobna, obaj mężczyźni siedzieli odwróceni plecami do okna, chyba widzi dobrze, że zaraz ich zagadam, pomyślał chłopiec, byle tylko Marcuś nie skoczył za wcześnie. Raptem oficer ziewnął szeroko, spojrzał w to nieszczęsne okno, i oświadczył:<br>- Dawno ja nie spał.<br>I zagapił się w okno... A tam, rany koguta, Marcuś wisiał na