tej dziewczyny, Katarzyny F., trafił także do naszej komendy i zapewne został przez nas rozesłany do podlegających nam komend rejonowych i, dalej, do wszystkich komisariatów na terenie naszego działania. <q>- Ale pamiętajmy</> - mówił emerytowany nadinspektor <q>- że to były jeszcze lata osiemdziesiąte. Dostaliśmy jakąś, mało wyraźną fotografię, naczelnik wydziału dał to do sprawdzenia jakiemuś milicjantowi z niedużym stażem, a po kilku dniach o sprawie zapomniano. Rutynowo sprawdzało się w takich sytuacjach, czy nie znaleziono na naszym terenie trupa, który pasuje do poszukiwanej osoby. Jeżeli - nie, było wszystko w porządku, a sprawa była odfajkowana.<br>Ten drań doskonale wiedział, że tak właśnie pracujemy i że