Zobaczył rzekę białą, pełną własnego blasku, i ktoś go ostrzegał, że to jest właśnie prawda. Na przekór sobie, z gniewną śmiałością zmierzał ku niej, zanurzył stopę i ze zgrozą pojął, że to rozpalony do białości metal toczący się jak z niewidocznego pieca ognistego, by zastygnąć w nieznanych formach... Widział taki spust stali w Csepel, w Budapeszcie. Nie czuł bólu, tylko noga, na której stąpał tak pewnie, której ufał, że nie zawiedzie, cząstka jego samego, rozpuściła się, a on straciwszy równowagę leciał ku zatracie w oślepiające światło.<br>Zbudził się, odruchowo sprawdzając dłonią, czy ma nogę. Stopa piekła go, musiał ją wysunąć poza