Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 3(151)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
opuszczenia bloku, a kiedy nie odniosło to skutku, zaczęło się usuwanie młodych ludzi siłą. Kiedy korytarz został oczyszczony, ochroniarze wraz z panem Ł. dyżurowali przy wejściu do bloku do godziny dwudziestej trzeciej. Andrzej Ł. decydował, kogo wpuścić, kogo nie. Pomyłek nie było, a niektórzy sąsiedzi z wyraźnym zadowoleniem gratulowali mu stanowczości.
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła, z tym, że na widok ochroniarzy dziewczęta wyszły z bloku bez wezwania, a chłopcy opuścili korytarz, kiedy ubrani na czarno agenci poprosili ich grzecznie o "opuszczenie tego miejsca". Następnych kilka tygodni upłynęło w bloku w całkowitym spokoju. Tylko Zuzanna nie kłaniała się panu Ł., zaś
opuszczenia bloku, a kiedy nie odniosło to skutku, zaczęło się usuwanie młodych ludzi siłą. Kiedy korytarz został oczyszczony, ochroniarze wraz z panem Ł. dyżurowali przy wejściu do bloku do godziny dwudziestej trzeciej. Andrzej Ł. decydował, kogo wpuścić, kogo nie. Pomyłek nie było, a niektórzy sąsiedzi z wyraźnym zadowoleniem gratulowali mu stanowczości.<br>Następnego dnia sytuacja się powtórzyła, z tym, że na widok ochroniarzy dziewczęta wyszły z bloku bez wezwania, a chłopcy opuścili korytarz, kiedy ubrani na czarno agenci poprosili ich grzecznie o "opuszczenie tego miejsca". Następnych kilka tygodni upłynęło w bloku w całkowitym spokoju. Tylko Zuzanna nie kłaniała się panu Ł., zaś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego