notował, robił wyciągi przeglądając stosy papierów, które "wiceminister" przynosił do domu.<br>Miało to zajęcie jedną wadę: zbyt częste przebywanie w towarzystwie starszego pana. Starszy pan, jak wszyscy prawie starsi panowie, lubił przypominać sobie różności ze swego życia i z życia ogółu, opowiadać - jednym słowem, bajdurzyć. To, co dla Baryki było starzyzną, przeszłością, historią, gdyż wydarzyło się przed jego urodzeniem, dla Gajowca było świeżuteńkie, prosto z igły, właśnie nowe, tym nowsze, im dawniejsze, gdyż je lepiej, wrażliwszym umysłem pochwycił i spamiętał. Wszystkich ludzi wybitnych, właśnie rządzących, znał z tamtych czasów. Każdego niemal przedstawiał z owej strony nieznanej, sekretnej, skrytej, dawnej, pradawnej. Częstokroć