pierwsze, lepsze drzewo. Przywiązał się do gałęzi i natychmiast zasnął, aby obudzić się w towarzystwie Indian z plemienia Ashanicas, bardzo zdenerwowanych widokiem dziwnej białej istoty, panoszącej się na ich terytorium.<br><br>Przerażenie, a nawet koszmar<br>Wielobarwni wojownicy, odziani tylko w przepaski biodrowe, niezrozumiale gardłowali. Ich dzidy unosiły się równomiernie w rytm stepowania. Okrężnym ruchem truchtali coraz szybciej wokoło drzewa. Horn próbował przemówić do nich we wszystkich znanych mu językach, ale oni zupełnie go nie rozumieli. Później pokazywał na migi, że jest podróżnym, nie ma wrogich zamiarów i zaraz sobie pójdzie, ale to nie skutkowało. Najwyraźniej rozwścieczona reprezentacja miejscowych zaczęła ściągać go z