Najpierw stwierdziłem, że wyraźnie mnie unika. Może nie unika, bo nasze wzajemne stosunki nie doszły jeszcze do takiego zbliżenia, żeby unikanie mogło być postawą wyraźną i uchwytną. Raczej traktuje mnie zdawkowo i obojętnie, jak inne dusze szamoczące się w ciałach błąkających się po korytarzach, i nie podchwytuje nawet więcej owego stylu zaczepno-aroganckiego, w którym, raz przypadkowo popadłszy, wzięliśmy się wzajemnie, ot właśnie, co mnie drażni. Ale to nie wszystko.<br>Raz, gdy szedłem korytarzem z Renée (a oboje ziewaniem przerywaliśmy milczenie) i z rozpaczą zastanawiałem się, jak by wreszcie ostatecznie skończyć znajomość z tą najbardziej nudzącą się spośród wszystkich fordanserek (łatwo