na krótki lub dłuższy postój pod lasem. W ciągu kilkunastu minut przemierzaliśmy lotnisko, kolejny nasyp kolejowy i las. Odpoczywaliśmy dopiero na polanie, w jednym z suchych, piaszczystych lejów bombowych. <br><br>Nasłuchiwaliśmy. Jednostajnie brzęczały kable wysokiego napięcia, ciężko wiszące między słupami. Ptaki przerywały lot, siadały na linii i wyglądały jak klamerki na sznurze do prania. W głębi lasu ktoś ostukiwał pień drzewa. Blachowski, syn najprawdziwszego esesmana, szedł na szpicę, sprawdzał numery wozu. Jeśli samochód był z naszego miasta, rozdzielaliśmy się i ostrożnie podchodziliśmy niedzielnych kochanków. W niektórych ludzie tylko odpoczywali; rozkładali koc, włączali radio tranzystorowe, odpakowywali kanapki, jajka, kiszone ogórki i popijali letnią