wyrzutem? Czy dlatego, że nie ma we mnie prawie nic z ciebie, że jestem cały z mamy, że nie ma we mnie twojej siły, szorstkości, pasji grzebania w ziemi, pasji działania takiego, żeby było widać, że coś jest zrobione, stąd - dotąd, od lasu aż po młyn? Przecież kochał mamę, przecież taką sobie wybrał, więc czy nie powinien się cieszyć, że ma ją teraz we mnie? Przecież lubi, a może raczej lubił muzykę? Dlaczego i tu nie możemy się spotkać? Wydaje mi się, jakby przeze mnie przestał ją lubić, dawniej czasem grał dla siebie, teraz przy mnie nie dotyka skrzypiec, chyba że idzie