Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ich strażackie wozy, karetki pogotowia, policyjne auta - jakby żywioł zniszczenia dotknął całe Zatorze. I ten żar bijący z daleka, niesiony wiatrem.
Za rogiem Okrzei już wiedział. Palił się "Belzekom", a raczej to, co pozostało po "Belzekomie". Zawalone ściany, dach rozpęknięty na pół, wysadzone w powietrze okna i drzwi, za którymi tańczył wściekle ogień, połykając resztki montażowych stołów, szaf i krzeseł. Czuć było stopionym plastikiem. Zgromadzony tłum patrzył jak zahipnotyzowany w szalejący pożar. Piekło ognia paraliżowało rozpalonym powietrzem i kąsało na wszystkie strony jak rozwścieczony, syczący smok. Strażacy nie mieli co ratować.
Zygmunt przecisnął się do samego przodu. Trochę dalej, po lewej
ich strażackie wozy, karetki pogotowia, policyjne auta - jakby żywioł zniszczenia dotknął całe Zatorze. I ten żar bijący z daleka, niesiony wiatrem.<br>Za rogiem Okrzei już wiedział. Palił się "Belzekom", a raczej to, co pozostało po "Belzekomie". Zawalone ściany, dach rozpęknięty na pół, wysadzone w powietrze okna i drzwi, za którymi tańczył wściekle ogień, połykając resztki montażowych stołów, szaf i krzeseł. Czuć było stopionym plastikiem. Zgromadzony tłum patrzył jak zahipnotyzowany w szalejący pożar. Piekło ognia paraliżowało rozpalonym powietrzem i kąsało na wszystkie strony jak rozwścieczony, syczący smok. Strażacy nie mieli co ratować.<br>Zygmunt przecisnął się do samego przodu. Trochę dalej, po lewej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego