kwiaty były potrzebne w okopach, w błocie, w kałużach krwi. A wiesz, czym płaciliby twoi bohaterowie za krzyże? Ślepotą, kalectwem, rozmiażdżoną twarzą! <br>- Wcale nie! - krzyknęła Henrysia. <br>Ojciec jej nie słuchał. <br>- Popatrz, takie wesołe miasteczka jak to zamieniłyby się w kupę gruzów, z tych wsi, przez które wędrowaliśmy, powstałyby zgliszcza. A te dzieci biało ubrane, które rzucały kwiaty na pomnik, tułałyby się obdarte i głodne, bezdomne - ojciec nagle ręce załamał. - Ach, Boże - powiedział jakimś przerażonym głosem - zaledwie mija pokolenie, które znienawidziło wojnę, już podrasta drugie, które jej pragnie, które ją przeklinać będzie za późno. Henrysiu, zrozum - już się nie gniewał, tylko prosił - jedna