Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 6
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
zaczynały się zamieniać w alkohol. Pachniało jak w taniej destylarni.
Moje koty, Paragwaj i Urugwaj, cierpliwie dotąd przyglądające mi się z wysokości półki na ścianie, nagle dostały czkawki i z ogonami wysoko podniesionymi na znak protestu wymaszerowały z kuchni w bliżej nieokreślonym kierunku. Po dolaniu rozpuszczonej margaryny masa nabrała dziwnie tęgiej lepkości, ale jej bimbrowaty zapach udało się zabić dwiema butelkami olejku migdałowego i pół kilogramem rodzynek ze skórką pomarańczową. Ciasto było właściwie gotowe. Pozostało tylko przelać je do blachy, zostawić do wyrośnięcia, a następnie wstawić do pieca, co uczyniłam. Po czterdziestu minutach przebywania w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie
zaczynały się zamieniać w alkohol. Pachniało jak w taniej destylarni. <br>Moje koty, Paragwaj i Urugwaj, cierpliwie dotąd przyglądające mi się z wysokości półki na ścianie, nagle dostały czkawki i z ogonami wysoko podniesionymi na znak protestu wymaszerowały z kuchni w bliżej nieokreślonym kierunku. Po dolaniu rozpuszczonej margaryny masa nabrała dziwnie tęgiej lepkości, ale jej &lt;orig&gt;bimbrowaty&lt;/&gt; zapach udało się zabić dwiema butelkami olejku migdałowego i pół kilogramem rodzynek ze skórką pomarańczową. Ciasto było właściwie gotowe. Pozostało tylko przelać je do blachy, zostawić do wyrośnięcia, a następnie wstawić do pieca, co uczyniłam. Po czterdziestu minutach przebywania w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego