do siebie głośno. Intuicja mówiła, że tak, wyobraźnia podpowiadała, co. Zaczął analizować minione przypadki i prognostyki na przyszłość. Niemcy to już gliniany mur, Sowieci jeszcze nie kamienny. Kiedy zetknął się z Wehrmachtem? Naturalnie we wrześniu. Gdzieś pod Włodawą. Wyszedł z Warszawy jak inni, dał się ponieść tłumowi, chciał się w tłumie zagubić, na nocny histeryczny apel pułkownika Umiastowskiego, "jak kto może". Róża była bezpieczna, tak mniemał, we Wrzosowie u Konstantego. Poszedł za Wisłę, na wschód, jak daleko, nie wiedział. Tam mieli się skonsolidować.<br>Żyli jak przepędzana zwierzyna. Błądzili, kluczyli. Niemcy ich zaskoczyli z rana, on jeden zdążył się schować. Skrył się