Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
Na bazarze Różyckiego? Co pan mówi? Niemożliwe... Wcale na to nie wyglądała... Nie, nazwiska nie znam... Tak, Ewa... Teraz nie mogę, ale za godzinę... Dobrze, przyjadę...
- Co się stało? - zapytał dyrektor.
- Nic ważnego. Drobna kradzież w moim mieszkaniu.
W komisariacie Ewa siedziała wylękniona jak zaszczute zwierzątko. Na ławce leżał duży tobół. Gordon poznał swoje dwa garnitury, serwetę, kryształową popielniczkę, kilka łyżeczek. Wszystko to owinięte było w koc.
- Nic nie rozumiem. Przecież w domu jest gosposia. I jak ona zadźwigała na Pragę taki tobół...
Podszedł do Ewy.
- Dobre z ciebie ziółko. Wcześnie zaczynasz.
Ewa na widok jego wielkiej, korpulentnej postaci cofnęła się
Na bazarze Różyckiego? Co pan mówi? Niemożliwe... Wcale na to nie wyglądała... Nie, nazwiska nie znam... Tak, Ewa... Teraz nie mogę, ale za godzinę... Dobrze, przyjadę...<br>- Co się stało? - zapytał dyrektor.<br>- Nic ważnego. Drobna kradzież w moim mieszkaniu.<br>W komisariacie Ewa siedziała wylękniona jak zaszczute zwierzątko. Na ławce leżał duży tobół. Gordon poznał swoje dwa garnitury, serwetę, kryształową popielniczkę, kilka łyżeczek. Wszystko to owinięte było w koc.<br>- Nic nie rozumiem. Przecież w domu jest gosposia. I jak ona zadźwigała na Pragę taki tobół...<br>Podszedł do Ewy.<br>- Dobre z ciebie ziółko. Wcześnie zaczynasz.<br>Ewa na widok jego wielkiej, korpulentnej postaci cofnęła się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego