bliższa, z dalsza. I tak przybywało powoli tych<br>głosów, toteż wkrótce mało kto nie śpiewał. Ten śpiew rósł, potężniał,<br>wylewał się aż gdzieś w pola, a z pól jakby powracał do konduktu ze<br>zdwojoną siłą. Zagłuszył bicie dzwonu na kościelnej wieży, zagłuszył<br>nóg szuranie po szosie, zagłuszył stare baby za trumną, że wydawało<br>się, nie miał swojego początku ani swojego końca przy końcu pogrzebu.<br> Tę białą postać, razem z czarnym cokołem, przywieźli już gotową na<br>grób burmistrza gdzieś tak w miesiąc po pogrzebie i burmistrzowa<br>wówczas wyjechała. Mówiono, że do Niemiec, ale tak naprawdę nikt nie<br>wiedział gdzie. Rozdała wszystkie swoje