Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
musimy przebiec wąski zaułek, wzdłuż strumyka, a potem brodząc po kolana w wodzie, zgięci wpół, wślizgujemy się z brzegu na dziedziniec, po czym z głównego balkonu na pierwszym piętrze wspinamy się na płaski dach: tu nikt nas z dołu nie może zobaczyć, i usadowiwszy się wygodnie, sączymy z upodobaniem ostry trunek, paplając przy tym beztrosko,
wkrótce jednak potwierdza się stare przysłowie, że wejść na dach łatwo, a zejść znacznie trudniej: mój przyjaciel Kuba, wysoki i szczupły, opuszcza długie nogi za obręb dachu, chwyta się rękoma wystających dachówek, rozhuśtuje się i miękko opada na balkon, Albinowi, choć niższy, też się to udaje
musimy przebiec wąski zaułek, wzdłuż strumyka, a potem brodząc po kolana w wodzie, zgięci wpół, wślizgujemy się z brzegu na dziedziniec, po czym z głównego balkonu na pierwszym piętrze wspinamy się na płaski dach: tu nikt nas z dołu nie może zobaczyć, i usadowiwszy się wygodnie, sączymy z upodobaniem ostry trunek, paplając przy tym beztrosko,<br>wkrótce jednak potwierdza się stare przysłowie, że wejść na dach łatwo, a zejść znacznie trudniej: mój przyjaciel Kuba, wysoki i szczupły, opuszcza długie nogi za obręb dachu, chwyta się rękoma wystających dachówek, rozhuśtuje się i miękko opada na balkon, Albinowi, choć niższy, też się to udaje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego