gdzieniegdzie skrwawione - pełno ich było pod topolą przydrożną. Nierozkwitłe, czarne jeszcze, zwęglone, zda się, kiście bzu rosnącego tu zwarcie i ciągło do samego końca działki werkfirera Mussa. Do niego właśnie nawiązując Tomczewski gadał, że Walek mussuje.<br>Myśl o bracie była nieproszona i wstrętna. Szczęsny wprędce ją zgubił podążając za Madzią, uciszany rytmem jej kroków a ten miała ona jak żadna. Niewiele co prawda chodziło się pod rękę, przecież się pamięta! Zocha na przykład szła zawsze filmowo, uwieszona u ramienia, rozmemłana w tej niby miłości od strutej chryzantemy. Albo Stasia, przygoda pułkowa, z Suwałk: ta znów nie szła, lecz stąpała sztywniejąc na