ją dłońmi ustawionymi pionowo, <br>inni ukosem, jeszcze inni zupełnie poziomo, <br>absolutna dowolność, każdy może klaskać, <br>jak chce, odległość jest różna, u jednych to <br>jest mniej więcej tyle, ile ten duży szczur leżący <br>za śmietnikiem (odliczając oczywiście <br>ogon), u innych znów nie więcej niż gołąb, a mimo <br>to oklaski brzmią równo, układają się w rytm rzucanych <br>okrzyków, niech ży-je, niech ży-je, niech ży-je, <br>na każdą sylabę przypada klaśnięcie, <br>dym z fajki przesłonił na moment wspaniałą wizję.<br><br>Co czuł co mógł czuć wtedy<br><br>teraz przytula do piersi małą dziewczynkę w stroju <br>krakowskim<br><br>blondyneczkę typowe dziecko słowiańszczyzny<br><br>nieustraszony bez lęku wydaje