Klara, to znaczy właśnie moja dziewczyna. Zameldowała, że w szpitalu popełniono morderstwo...<br>- Co?<br>- Tak, morderstwo. Przybiegłem oczywiście tutaj. Chciałem panu zameldować telefonicznie, ale ktoś przeciął druty - Kloss wskazał telefon. - Uznałem, że lepiej będzie, jeśli pozostanę w szpitalu...<br>Rhode milczał. Kloss czuł na sobie jego wzrok, był to wzrok czujny i uważny. Kloss rozumiał, że nie wolno mu popełnić najdrobniejszego błędu.<br>- Kogo zamordowano? - zapytał.<br>- Pańskiego agenta - powiedział Kloss.<br>Twarz Rhodego spurpurowiała.<br>- Welmarza? Skąd pan wie, że był moim agentem?<br>- Bo agent zameldowałby się u mnie, gdy przybyłem do szpitala. Ponieważ nikt się nie zameldował...<br>- Kto go zabił?<br>- Przesłuchuję pracowników.<br>- Ach, przesłuchuje pan