modlitwą, zdawał się nie zwracać uwagi na bezprawie, w jakim z roku na rok coraz bardziej pogrążał się Afganistan.<br>Cały kraj stanął w ogniu, ale nigdzie, z wyjątkiem Kabulu, nieustannie obleganego, palonego, głodzonego i bombardowanego, nie było tak źle jak w Kandaharze. Miejscowi chanowie, mułłowie i komendanci, źle zorganizowani i uzbrojeni, a przede wszystkim od lat skłóceni, zostali całkowicie pominięci przy powoływaniu nowego rządu, który ani myślał zajmować się pustynną oazą. Przez kolejne lata Kandahar był krainą chaosu, terroryzowaną przez watażków łupiących karawany i bazary, zmuszających wieśniaków do uprawy i kontrabandy narkotyków, porywających dla swojej uciechy dziewczęta i chłopców. W końcu