się wzajemnym, gigantycznych intrygach mu towarzyszą. Historia teatru mogłaby być opowiedziana jako pasmo legendarnych nienawiści, chorobliwych ambicji, konfliktów i artystycznych sporów, które często owocowały dziełami sztuki. Wielu też spłonęło w tej obłędnej walce, walce o miłość publiczności, co więcej, publiczność te "zawody" uwielbiała i zawsze chętnie dawała się w nie wciągać.<br>Poszłam kiedyś w Las Vegas na recital Deana Martina i siedziałam wstrząśnięta. Cały pomysł wieczoru był oparty na "mówieniu źle" o Franku Sinatrze. Dean Martin kpił ze wszystkiego: z tego, jak tamten śpiewa, żyje, z jego teściowej, kolejnych żon, a nawet z tego, że prawdopodobnie ma przelotne kłopoty z potencją