w najlepszym razie wydawało się, że to pisk nowo<br>narodzonego szczenięcia, które jeszcze nie widzi, nie chodzi, albo<br>całkiem zacichało. Lecz kiedy cichł, stawało się to jeszcze trudniejsze<br>do zniesienia, bo wszyscy w napięciu czekali, kiedy znów zacznie<br>skamleć. A gdy nadchodziła noc, porzucał to skamlenie i zaczynał wyć.<br>Grozą wiało, bo żaden z wiejskich psów tak nie wył. Wiejskie psy i<br>skamlały zwyczajnie, i wyły zwyczajnie, i wiadomo było, że to głosy<br>psie, bez nich wieś byłaby pusta nocą, nieprzytulna. A tu noc robiła<br>się od jego wycia niczym otchłań bez brzegów, jakby miał nie nastać<br>nigdy dzień. Było to