naszych rodziców w Wilnie, na Zarzeczu, przy ulicy Popowskiej. Następnie Tross i jego żona zostali załadowani na ciężarówkę Ryńcy i wylądowali w Warszawie, gdzie znalazłem dla nich dobrą melinę. Niestety zginęli w powstaniu warszawskim, ale nie jako Żydzi, po prostu jako ludność cywilna. Cała działalność firmy była, z niemieckiego punktu widzenia, kryminalna i trudno pojąć, że nie było żadnej wpadki. Geniusz Ryńcy i tutaj się okazał, bo stworzył zespół (pamiętam jego szoferów), na którym mógł absolutnie polegać, scementowany na zdrowszych zasadach niż stosunki szefa z podwładnymi. Rodzinność tej grupy "swoich chłopców" z Wilna wykluczała donos, najczęstszy powód katastrofy.<br> Pisałem o Władku