A cóż to chcecie ode mnie, Derkacz?<br>Kowal, miast odpowiedzi, pchnął go przed siebie nie spuszczając dłoni z karku.<br>- Pogadamy, ino nie tutaj... - mruknął i wiódł tamtego wzdłuż ściany karczmy ku wiklinom. W milczeniu obeszli stawek i znaleźli się na małej, kretowinami pokrytej łączce. <br>- Laboga! - jęknął znowu Mrowiec. - Gdzież to wiedziecie, Derkacz?<br>Był ogłupiały do cna i przerażony tak niezmiernie, że tylko ukradkiem rzucał skośne spojrzenia w bok, ku ogromnej postaci kowala: Ten zaś w milczeniu wiódł go dalej, w stronę czerniejących cieni drzew i zabudowań. Wybierał jakieś wiadome sobie ścieżki, jakieś przełazy w płotach, kluczył i okrążał nieliczne, z rzadka