zaświatów, kędy zapewne szukał Napoleona, wiodącego do bitwy jakąś czarną burzę i dowodzącego artylerią piorunów. Pan profesor zapytywał zniecierpliwionym głosem senną przyrodę: - Gdzie się u licha podział mój lewy but? - Ponieważ z cennych, zaginionych rzeczy nie udało się dotąd strapionej ludzkości odszukać jedynie Atlantydy, lewy but pana profesora odnalazł się wprędce za trzecią od góry półką z książkami i staruszek wkroczył raźno do pokoju. Mile zdziwiony, zakrzyknął:<br>- O, Piotruś! Jesteś przecie <page nr=57>!<br>- Zdawało mi się, że wedle tego, co mówił stryjaszek, panu jest na imię Zbigniew - rzekła panienka. - Więc Piotr czy Zbigniew?<br>- Adam, proszę pani...<br>- Stryjaszku, jakżeż można?<br>- Przepraszam cię, chłopcze... Napoleona