twą, kochany komisarzu, sprężystość i tę... energię!... Tak z nimi trzeba właśnie!<br>- Pochlebstwo... dalibóg, pochlebstwo czyste - śmiał się urzędnik. - Myślę przecież, że do trzech tygodni...<br>tak, do trzech najdalej, gotów będę ze wszystkim... Jest w akcie sprawy coś osiemdziesięciu tych paysanów, których trzeba mi będzie przesłuchać...<br>- Współczuję, jak Bóg miły, współczuję całym sercem! - ubolewał gospodarz dyplomatycznie. - Nie uśmiecha ci się, kochany asesorze, strawienie aż trzech tygodni w tej głuszy wioskowej!... Oho, znam ja was, ludzi z miasta, co to bez swego biura i winiarni żyć nie możecie!<br>- No, no! - grzecznie oponował komisarz. I wieś ma swoje miłe, strony... swoje, łaskawy dobrodzieju