Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
śnie wprawdzie rzadko, ale jeśli się już zjawiała - to chwalebnie przemieniona, uświęcona i tam, i tutaj moją nieustającą miłością.
Święta chinina
Od tego mrozu krzepła we mnie i kruszyła się siła, moc truchlała, chłód ogarniał mnie ze wszystkich stron, jakbym szedł wykutym w lodzie korytarzem, ciało poddawało się dreszczom, które wstrząsały nim nieustannie, nie mogłem ich opanować, tak że nie miałem ani chwili wytchnienia,
i ból przenikał w gąszcz jakby poszarpanych mięśni, pozrywanych ścięgien, nie szczędził ani mnie, ani siebie, i stawał się wszechwładny w dobrem i złem, a to zło pozwalało mu panować nad powalonym, który niczego już nie miał
śnie wprawdzie rzadko, ale jeśli się już zjawiała - to chwalebnie przemieniona, uświęcona i tam, i tutaj moją nieustającą miłością.<br>&lt;tit&gt;Święta chinina&lt;/&gt;<br>Od tego mrozu krzepła we mnie i kruszyła się siła, moc truchlała, chłód ogarniał mnie ze wszystkich stron, jakbym szedł wykutym w lodzie korytarzem, ciało poddawało się dreszczom, które wstrząsały nim nieustannie, nie mogłem ich opanować, tak że nie miałem ani chwili wytchnienia,<br>i ból przenikał w gąszcz jakby poszarpanych mięśni, pozrywanych ścięgien, nie szczędził ani mnie, ani siebie, i stawał się wszechwładny w dobrem i złem, a to zło pozwalało mu panować nad powalonym, który niczego już nie miał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego