Porozumienia Gdańskiego był od początku problematyczny po obu stronach, ale jego litery formalnie nikt nie kwestionował. Więc tymi zapowiedziami bardzo się niepokoiliśmy. Pierwszego strzału w "kierownicę" - w trzecim dniu Zjazdu - dokonał Lech Sobieszek, były członek Prezydium MKS Gdańsk, postać nietraktowana poważnie, radykał o ograniczonych kwalifikacjach politycznych. Podczas dyskusji statutowej zażądał wykreślenia ze statutu "Solidarności" tego fragmentu, w którym była przywoływana pierwsza część Porozumienia Gdańskiego. Podobno jego wystąpienie zdenerwowało Rulewskiego, który sam pragnął odegrać rolę inspiratora tej sprawy. W przemówieniu Rulewski poparł Sobieszka. Potem temat zniknął z obrad i wydawało się, że nie zostanie podjęty. Bomba wybuchła czwartego dnia zjazdu. Gdy wieczorem