chowałem w ciemnym, ciasnym kącie w ostatnim pokoju, pewien, że tam mnie bestia nie dosięgnie. <br>Po jednej z takich nocy, pełnej groźnych pomruków i dudnienia, nad ranem zawyły wszystkie syreny, a ojciec z niepokojem w głosie oznajmił, że mamy stan wojenny i nie będę musiał chodzić do szkoły. Ulice się wyludniły, siedzieliśmy przy świeczkach i oglądaliśmy w półmroku czołg, który utknął u wylotu Chabrowej. Lufę nie wiedzieć czemu wycelowaną miał w budynki ogrodnictwa. Nie dostrzegłem żadnych zniszczeń, wszystko było na swoim miejscu. Ojciec tłumaczył mojej siostrze, że to taki rodzaj wojny. Wykańcza ludzi od wewnątrz. Do kogoś jednak podobno strzelali.<br>Dzwony