zwycięstwo, więc dziś się uparł, że zdobędzie drugiego "Adolfka". Messerschmitt, którego sobie upatrzył, czuł widocznie pismo nosem. Wiercił się niespokojnie, wykonywał uniki zupełnie zbyteczne, po prostu nie trzymał w garści nerwów. Pozwoliło to Fericiowi, po wpakowaniu w silnik pełnego gazu, przybliżyć się do uciekającego na przyzwoitą odległość. Z trzystu metrów wyrżnął do niego serię pocisków.<br><br>Reakcja była niespodziewana i Fericia aż zatkało ze zdumienia: przeciwnik zwalił się na skrzydło i wykręcił najprawidłowszą beczkę, po czym leciał sobie dalej po prostej linii. Błazeński, teatralny gest, potrzebny mu w tej chwili jak umarłemu kadzidło.<br><br>Żółtodziób! - pomyślał Ferić i postanowił przeciwnika wykończyć jak najszybciej