Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
chłopcem,
i po chwili jechaliśmy już wszyscy czworo obok siebie, zajmując całą szerokość wznoszącej się wciąż wyżej i wyżej drogi, a po obu jej stronach piętrzyły się wyniosłości, i każda z nich mogła być kurhanem kryjącym ślady pradawnych królewskich obrzędów pogrzebowych,
i zaufaliśmy Soni, i kiedy ruchem głowy wskazała pobliski wzgórek, mówiąc po ukraińsku:
- Tutki!
bez wahania zostawiliśmy rowery przy drodze w kępie zarośli i ruszyliśmy ku kurhanowi, Hamid z krótką łopatką w ręku (którą roztropnie wziął z domu), i nie zwlekając, zabraliśmy się do roboty: kopaliśmy na zmianę, wszyscy czworo, bo Sonia, mimo naszych nalegań, by nas wspierała jedynie dobrą
chłopcem,<br>i po chwili jechaliśmy już wszyscy czworo obok siebie, zajmując całą szerokość wznoszącej się wciąż wyżej i wyżej drogi, a po obu jej stronach piętrzyły się wyniosłości, i każda z nich mogła być kurhanem kryjącym ślady pradawnych królewskich obrzędów pogrzebowych,<br>i zaufaliśmy Soni, i kiedy ruchem głowy wskazała pobliski wzgórek, mówiąc po ukraińsku:<br>- Tutki!<br>bez wahania zostawiliśmy rowery przy drodze w kępie zarośli i ruszyliśmy ku kurhanowi, Hamid z krótką łopatką w ręku (którą roztropnie wziął z domu), i nie zwlekając, zabraliśmy się do roboty: kopaliśmy na zmianę, wszyscy czworo, bo Sonia, mimo naszych nalegań, by nas wspierała jedynie dobrą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego