Typ tekstu: Książka
Autor: Iredyński Ireneusz
Tytuł: Dzień oszusta. Człowiek epoki
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1962
mało tucząca", znów pieczenie w prawym policzku i wiedziałem już, że do postaci magistra wróciłem, rekinowatości się pozbywając. Wygładziła się twarz inżyniera, ognia mi podał, i to nie ruchem dla ruchu, lecz miękko, przyjaźnie, jakby mnie zapalniczką chciał pobłogosławić, powiedział przy tym "na dnie, panie magistrze, człowieka nawiedzają nieraz omamy wzrokowe, a także słuchowe, zdawało mi się, że coś tutaj mówiło o ludzkich słowach", skwitowałem to powiedzenie lekkim skłonem głowy, paliliśmy przez chwilę w milczeniu, ale lewiatan potężny strumień ołowiowego światła z głowy puścił i inżynier Henryk Wiator poczuł, że dla zadokumentowania swego istnienia wobec potworów odezwać się musi, "gdzie teraz
mało tucząca", znów pieczenie w prawym policzku i wiedziałem już, że do postaci magistra wróciłem, rekinowatości się pozbywając. Wygładziła się twarz inżyniera, ognia mi podał, i to nie ruchem dla ruchu, lecz miękko, przyjaźnie, jakby mnie zapalniczką chciał pobłogosławić, powiedział przy tym "na dnie, panie magistrze, człowieka nawiedzają nieraz omamy wzrokowe, a także słuchowe, zdawało mi się, że coś tutaj mówiło o ludzkich słowach", skwitowałem to powiedzenie lekkim skłonem głowy, paliliśmy przez chwilę w milczeniu, ale lewiatan potężny strumień ołowiowego światła z głowy puścił i inżynier Henryk Wiator poczuł, że dla zadokumentowania swego istnienia wobec potworów odezwać się musi, "gdzie teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego