uliczki, kocie łby jak gwoździe, skwar. Szybki marsz Pielgrzymki w górę ku potwornie odrapanej - ni to romańskiej? - fasadzie kościoła. Słyszę bardzo mocny i piękny śpiew: "<foreign>Shalom</>, siostro, <foreign>shalom...</>". I tak można.<br><br>VI<br>Na kwaterze w Raczkowie Nowym jak zwykle to samo, krzyki: "Wrzątku, słomy, noża...!". Gospodyni, samotna i młoda tylko wzrusza ramionami. Wypatruje Zdziśka z Ochoty, który był tu z Pielgrzymką w zeszłym roku. Gdy Zdzisiek się ostatecznie pojawia - daje nam wszystko, tak że w końcu brak wody w studni...<br>Na szósty dzień odkrywam, że w jednej z grup czyta się odcinkami na głos Reymonta: <q>"...Nikt nie dba, czy jadł, czy