śmiała się, jeżeli mówiono rzeczy wzniosłe, a koncerty przyjmowała z pogardą. Adam nie uległ nieszczęściu. Kiedy przemawiali inni, chrząkał nerwowo, nie reagował na treść, fale bladości i czerwieni przepływały mu przez czoło - walczył z Różą. Nie patrząc na nią, nie notując skurczów i blasków jej twarzy, nie słuchając słów - walczył z całej duszy. W odpowiedniej chwili wstał, chwycił kielich, głośno, surowo powiedział: <br>- Wznoszę zdrowie Jadwigi Żagiełtowskiej, dziś już - ku wielkiemu naszemu szczęściu - ukochanej żony naszego syna, któremu z głębi serca winszuję wyboru... <page nr=73><br>Pośród radosnej wrzawy, jaka zapanowała po tych słowach, Róża parsknęła: <br>A ja winszuję pannie Jadwidze sukcesu. Pan Adam bardzo na duże