A najbardziej zdziwiony był Gaston de Montpelier, komandor Cengle, który mieszkał tu stale od klęski pod Akrą, z której wymknął się wraz z kilkoma druhami, eskortując galery z kobietami i dziećmi, odprawionymi przed bitwą na Cypr. Zawsze uważał, że mianowanie go dowódcą garnizonu w jego rodzinnej Prowansji, ale za to z dala od wszystkich większych ośrodków było karą za to, że nie wziął udziału w bitwie, tylko skorzystał z okazji i uciekł. Cengle było pięknie położone, spokojne, nawet mistral z rzadka dawał się odczuć, jako że od większych podmuchów osłaniała go Góra, choć to według legendy na niej właśnie rodził się wiatr