Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Rózię po włosach, ciepłym policzku, wreszcie
tarmoszę za ramię.
Ocknęła się!
Podnosząc ciężkie powieki patrzy wystraszonym wzrokiem, przyłapana na gorącym
uczynku.
- Panie, ja trzeci dzień po ślubie! - mamrocze sumitując się, zawstydzona i
dumna.
Ziewa, uśmiecha się i pyta: - Dlaczego tak długo badali?
Jest to kawał ciała.
W objęciach Rózi utonąłbym z kretesem.
Oczywiście za swoich dobrych czasów, gdy byłem postawnym samcem, a nie żałosną
padliną.
Dziś, prawdę rzekłszy, nie mam prawa spoglądać na kobietę.
Lecz teraz wiem, dlaczego ciało Rózi, gdy szliśmy tutaj przez
zielone korytarze, ciało grube, nabite i niekształtne, za którym
nigdy bym się nie obejrzał, takim tchnęło erotyzmem, takimi
Rózię po włosach, ciepłym policzku, wreszcie<br>tarmoszę za ramię.<br> Ocknęła się!<br> Podnosząc ciężkie powieki patrzy wystraszonym wzrokiem, przyłapana na gorącym <br>uczynku.<br> - Panie, ja trzeci dzień po ślubie! - mamrocze sumitując się, zawstydzona i <br>dumna.<br> Ziewa, uśmiecha się i pyta: - Dlaczego tak długo badali?<br> Jest to kawał ciała.<br> W objęciach Rózi utonąłbym z kretesem.<br> Oczywiście za swoich dobrych czasów, gdy byłem postawnym samcem, a nie żałosną <br>padliną.<br> Dziś, prawdę rzekłszy, nie mam prawa spoglądać na kobietę.<br> Lecz teraz wiem, dlaczego ciało Rózi, gdy szliśmy tutaj przez<br>zielone korytarze, ciało grube, nabite i niekształtne, za którym<br>nigdy bym się nie obejrzał, takim tchnęło erotyzmem, takimi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego