mgle, która sprawiała, że obraz postrzeganej przeze mnie rzeczywistości był nieostry, częściowo zamazany, o płynnych konturach. Szedłem z głową opuszczoną i wzrokiem desperacko wlepionym w kafle chodnika, żeby według ich rysunku posuwać się możliwie prosto. Moje alkoholowe upojenie było wyzute z pijackiej brawury (owego rosyjskiego "morie po koljena"), co to z niczego nic sobie nie robi. Zdominował ją przemożny strach, świadomość, na co się narażam, jeżeli stan mój zostanie wykryty. A narażałem się oczywiście na wylanie. Pijacy jeszcze nie wywalczyli sobie tych uprawnień, które mają w dzisiejszej Polsce. Zarówno w parlamencie, jak w świecie show-busiessu, na estradach i stadionach, a nawet