TASZKENT,<br>i wybiegamy z przedziału, wyskakujemy z wagonu, wiemy, że w tak dużym mieście pociąg będzie stał bardzo długo, bo nawet tu wojna zmieniała rozkłady jazdy, i oboje jednocześnie wpatrzyliśmy się w wielkie napisy na ścianach dworca:<br>BIERIEGIS' WOROW!<br>ale my, ani Rita, ani ja, nie mamy niczego, co mogłoby zachęcić złodziei, nie musimy się więc ich wystrzegać, i odważnie ruszamy w obce miasto, które dziwi nas na każdym kroku: znów - po blisko dwóch latach - jesteśmy w stolicy, wprawdzie nie Polski czy Rosji, ale Uzbekistanu, jak jego mieszkańcy z uporem nazywają swój kraj, unikając i uzbeckiej, i socjalistycznej, i sowieckiej republiki