opinię w odpowiednim kierunku, przyczyniali się do podtrzymania tej wyczekującej postawy. Stąd, jako syn marnotrawny, z potępieniem którego zwleka się do ostatniej chwili, mogłem sobie pozwolić na bardzo wiele rzeczy. Bolesław Piach - będzie o nim mowa w dalszym ciągu - kładł ręce na głowie i mówił, na pół przerażony, na pól zachwycony: "Gdybym napisał połowę tego, co ty, to by mnie zakopali dwa kilometry pod ziemią".<br>W swojej paszkwilanckiej "Cyganerii", wydanej w Lublinie w 1963 roku, Wacław Mrozowski, ów "walet", tolerowany przez nas z litości na Dobrej, napisał, że, gdy zerwałem z komunizmem, "nawet Czechowicz nie umiał sobie wytłumaczyć postępowania Łobodowskiego". Doskonale