Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
po raz powtarza monotonnie:

- Wspomóżcie ślepego, prawosławni...

Dorożka Jegora stoi na uboczu, ale z wysokości kozła widać cały, niewielki zresztą bazar. Zielona chustka zbliża się wreszcie ku nam. Tekla wraca z koszem pełnym mięsa, chleba i warzyw. Kurczęta przyciśnięte główką kapusty kwilą żałośnie: Tekla daje mi lukrowany różowy piernik. Jegor zacina konia i jedziemy do domu.

- Nie zmarzłeś, Adasieczka?

Zziębły mi nieco nogi, ale się nie przyznaję. Wymachuję batem, a Jegor woła donośnie:

- Ej! Bieriegis'!

Kury rozbiegają się w popłochu przed nami. Przejeżdżamy przez drewniany most, na którym stoi jednoręki listonosz Sierkin i łowi ryby. Nasz dwupiętrowy dom, najokazalszy w mieście
po raz powtarza monotonnie:<br><br>- Wspomóżcie ślepego, prawosławni...<br><br>Dorożka Jegora stoi na uboczu, ale z wysokości kozła widać cały, niewielki zresztą bazar. Zielona chustka zbliża się wreszcie ku nam. Tekla wraca z koszem pełnym mięsa, chleba i warzyw. Kurczęta przyciśnięte główką kapusty kwilą żałośnie: Tekla daje mi lukrowany różowy piernik. Jegor zacina konia i jedziemy do domu.<br><br>- Nie zmarzłeś, Adasieczka?<br><br>Zziębły mi nieco nogi, ale się nie przyznaję. Wymachuję batem, a Jegor woła donośnie:<br><br>- Ej! Bieriegis'!<br><br>Kury rozbiegają się w popłochu przed nami. Przejeżdżamy przez drewniany most, na którym stoi jednoręki listonosz Sierkin i łowi ryby. Nasz dwupiętrowy dom, najokazalszy w mieście
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego